Nigdy nie jest za późno

Dziś wpis mocno prywatny. Moja mama obchodzi dziś swoje 66 urodziny i właśnie byłyśmy na urodzinowym obiedzie.

Mama ma na imię Basia i jest emerytowaną pielęgniarką. Zanim przeszła na emeryturę wyobrażałam sobie, że kiedy już do tego dojdzie, ona zasiądzie przed telewizorem, będzie się objadać i popadać w coraz większą depresję. Ale zaskoczyła mnie bardzo. Na emeryturę przeszła 6 lat temu. I – zamiast zapaść się w fotelu (i w sobie) – zaczęła jeździć na rowerze (latem robi 30-50 km dziennie), zapisała się na fitness, latem zaczęła ćwiczyć na siłowni w parku. Zaczęła też kupować produkty ekologiczne, wzięła się za gotowanie (kiedy byłam dzieckiem, nie przepadała za tym, zupy były, ale o większym pichceniu nie było raczej mowy).

Słowem: została fit-freakiem. Co warte uwagi: wcześniej fitness był jej obcy zupełnie.

Zmianę trybu życia szybko dało się zauważyć: wyprostowała się, schudła, nabrała wigoru, przestała łapać przeziębienia. Nawet jak się spierniczyła ze stołka jakiś czas temu, nie połamała się. Wyćwiczone ciało lepiej sobie radzi z takimi wypadkami, a wzmocnione wysiłkiem kości nie łamią się tak łatwo.

Pod koniec lutego nastąpiła kolejna wielka zmiana w jej życiu. Drastyczna zmiana. Została wdową. Początki łatwe nie były. Musiała uporządkować sprawy majątkowe, umowy z dostawcami mediów, zrobić porządek w dokumentach taty – naukowca. Sprawy urzędowo-papierkowe przerastały ją, to był nowy, nieznany świat. Musiała nauczyć się w nim funkcjonować. I przyzwyczaić się do mieszkania w pojedynkę. Pierwszy raz w życiu.

Przez sprawy testamentowe, urzędowe i bankowe pomogłam jej przejść, ale już po miesiącu zaczęła załatwiać je sama. Sama zadzwoniła też któregoś dnia do organizatora kursów komputerowych i powiedziała:

„Wie pan co? Bo ja całe życie byłam żoną informatyka, ale komputer oglądałam tylko przy okazji wycierania kurzu. Chcę się nauczyć.”

No niestety, kochany tata za życia trzymał rękę na wszystkim i nie wykazywał większych chęci do pomocy żonie w emancypacji.

Kurs poszedł jej świetnie. Teraz Basia dzień zaczyna od scrollowania fejsa, czyta wiadomości i artykuły w sieci. Kiedy czegoś nie rozumie – nie ma problemu z poproszeniem o pomoc i wyjaśnienie. A najlepiej w roli nauczycielki sprawdza się jej czternastoletnia wnuczka. Basia wzięła sobie nowy telefon, żeby móc bez przeszkód buszować w sieci i niedługo potem – szybko zorientowawszy się, że kończy jej się Internet – poszła do Orange zmienić sobie pakiet („No i teraz mam bez limitu!”).

Kolejne w planach są joga i nauka włoskiego od podstaw. Ostatnio uczyła się nie tak znów dawno – 12 lat temu skończyła studia licencjackie (jako najstarsza studentka na roku). Pewnie nie zebrałaby się, gdyby nie zmusiła jej ustawa o zawodzie pielęgniarki, ale dobrze się stało – studia skończyła na  piątkę, wbrew temu, co wmawiała jej w młodości rodzina: że jest głupia.

Basia ma 66 lat, plany i marzenia na przyszłość. Uczy się siebie na nowo i uczy świata innego niż pokazywał jej przez 44 lata mąż. Udowadnia, że mózg jest plastyczny bez względu na wiek i można zmienić swoje nawyki myślowe także po sześćdziesiątce. (Mama, która jeszcze niedawno zamartwiała się wszystkim, dziś mówi: “Fajne jest takie życie na luzie.”) Bo nigdy nie jest za późno. Decyzja zależy od nas.

„A co będę siedziała i czekała na śmierć??? Przecież ja mogę żyć 100 lat, trzeba się czymś zająć przez ten czas. Napisz im, żeby brali ze mnie przykład.”

No to napisałam.

6 Comments Add yours

  1. 365dniwobiektywielg says:

    Ale Super !!!

    Like

  2. Kaminska says:

    Super 🙂 🙂 :-podziwiam i pozdrawiam 🙂 🙂 🙂

    Like

    1. AL says:

      Pozdrawiamy 🙂

      Like

  3. Dorota says:

    Chętnie wezmę przykład.

    Like

Leave a comment